Z samego rana wyjeżdżamy z Roztocza. Przez Rzeszów docieramy do Słowacji. Kraj ten zrobił na mnie bardzo negatywne wrażenie - drogi i przydrożna zabudowa wydawała się gorsza i mniej zadbana niż w Polsce.
Po wjeździe na Węgry sytuacja się zmieniła dosłownie w jednej chwili - drogi lepsze, wsie i miasteczka bardzo ładne, malowniczo położone i zadbane. Docieramy do Tokaju i wybieramy kemping nad rzeką Tiszą - położenie świetne, bardzo blisko centrum miasteczka a jednocześnie w zielonej okolicy, zaraz nad rzeką.
Po rozbiciu namiotu robimy sobie spacer do centrum Tokaju i dokonujemy pierwszej na tym urlopie degustacji win (o ile pamietam były to Tokaj Furmint oraz różne rodzaje Tokaju Aszu). Jemy tez kolacyjke w restauracji, którą bardzo polecam - pyszne jedzenie, miła obsługa i niedrogo - zaraz koło ronda, nad rzeką, przy dużym parkingu (nie pamietam nazwy). Mile zaskoczyl nas tez sposob placenia na Wegrzech - gdy kelner przyniesie rachunek, to doliczony jest od razu serwis 10% (więc nikt nie oczekuje dodatkowego napiwku), poza tym kelner czeka przy stoliku od razu na zapłatę. W ten sposób nie tracimy czasu (i nierzadko nerwów), gdy czekamy po zapłacie, aż kelner znowu podejdzie i wyda nam resztę.
Wieczorkiem pijemy sobie na trawce zakupiony Tokaj Aszu 3 Puttonowy.