Z Tokaju wyjeżdżamy o 9-tej. W stronę Miskolca, potem autostradą na Budapeszt. Jedzie się ekstra, aż do stolicy Węgier, gdzie na obwodnicy zaczyba się korek. Jedziemy 10km.h przez jakieś 3h i stwierdzamy, że nie wyrobimy dzisiaj do Chorwacji. Postanawiamy przenocować na Balatonem (tak jak połowa Budapesztu, która wyjeżdżając na weekend zablokowała węgierski highway).
Decydujemy się na drugie odwiedzone pole namiotowe. Zdominowane jest przez 80% Niemców, 10% Austriaków, 5% Węgrów i 5% reszty (czyli my, jedni holendrzy i to chyba wszystko). Pole jest bardzo czyste i zadbane, bez porównania z tym w Tokaju. Było założone przez jakiegoś Niemca i przez to wszyscy tu szprechają po niemiecku bardzo ładnie. Wpadamy na chwilę nad wodę - jezioro jest bardzo fajne, ale komary nas szybko przeganiają. Po kotletach z leczo i piwku, robimy jesczze mały obchód okolicy - naszą uwagę przykuwają ogłoszenia o sprzedaży domów w naprawdę atrakcyjnych cenach. Niestety ogłoszenia są po węgiersku, więc nie wiemy w jakiej dokładnie dzielnicy, może w jakiejś słabej...